niedziela, 17 listopada 2013

Bo w życiu jak w filmie!

No! I w taki oto sposób, kolejny tydzień w Ameryce dobiegł końca. Nie wiem jak u Was, ale u mnie tygodnie mijają szybciej niż ja mam na 60m. Czyli naprawdę szybko! Najważniejsze, że każdy tydzień czegoś mnie uczy i dodaje z 10 do doświadczenia. A to dużo!

W tym tygodniu postanowiłem pochodzić trochę po Downtown i pokazać wam kilka ciekawych miejsc. Jako, że pierwsze zetknięcie się z „rynkiem” amerykańskiego miasta, które do tej pory widziałem jedynie w amerykańskim filmie zrobiło na mnie ogromne wrażenie, postanowiłem, że chociaż w małym stopniu się nim z wami podzielę. No to co, zapraszam do Ameryki!

Żyjemy w takich czasach, w których większość z Was, podobnie do mnie, wychowała się na filmach rodem z Hollywood. Dlatego zapewne każdy ma zapisane w głowie charakterystyczne dla Ameryki obrazy. Myślę, że w „Familiadzie” taka była by kolejność..

Pierwsze miejsce, chyba nie podlega żadnej dyskusji. Co to za amerykańskie miasto które nie ma Downtown.  Szklane budynki, nawet podobne do naszych bloków.. tylko że szklane. No i trochę większe.. W każdym szanującym się amerykańskim filmie, znajdują się ujęcia centrum miasta. Trudno się temu dziwić, w końcu robią one zawsze ogromne wrażenie. W Calgary może Downtown nie jest jakieś wielkie, ale swój urok posiada. Zresztą już Wam je kilka razy zaprezentowałem.

Kolejne miejsce na mojej liście zajmuje autobus. Tak autobus, żółty, kwadratowy, przeważnie wożący dzieciaki do szkoły. Dla tych którzy dalej mają problem z przypomnieniem sobie jak on wygląda, zostawiłem coś na funpage. Teraz to już chyba każdy wie co mam na myśli!

Dobra school bus za nami to przejdźmy do następnej rzeczy. Myślę, że żółte taksówki rodem z Nowego Jorku, zasługują na to, żeby znaleźć się na trzecim miejscu. Przy okazji mam dla was ciekawostkę. Wiecie dlaczego w ogóle te taksówki są żółte!?  Tata Marcina powiedział, że w latach sześćdziesiątych rozkwitł  interes "nieoficjalnych" taksówek, czyli taksówkarzy-prywaciarzy, którzy oferowali usługi przewozowe na własną rękę. W roku 1967 miasto wezwało więc wszystkie taksówki Nowego Jorku do pomalowania je na jeden kolor, by odróżniały się i były rozpoznawalne. Kolor wybrany został na podstawie gustu żony ówczesnego szefa departamentu, której auto również było wtedy żółte. Boom i od tamtej pory Nowy Jork zalewa jaskrawa żółć. Ten tata Marcina to ma wiedzę!

Jak już tak ćwiczymy tą wyobraźnie, to mam dla was jeszcze jedno miejsce. W każdym filmie akcji, w sumie to w ogóle w każdym filmie, w którym ktoś ucieka, na swojej drodze spotyka ewakuacyjne schody. Założę się, że większość z was widzi teraz ceglaną ścianę z małą ilością okien i metalowymi schodami pośrodku. Na szczęście ja w swoim filmie nie musiałem uciekać i zrobiłem zdjęcie..

Ostatnią rzeczą, miejscem w mojej zabawie są typowe domy, znajdujące się na typowych ulicach amerykańskich miast. Z reguły piętrowe domy, z gankiem, czasem drewniane a czasem z sidingu. Tu jednak pewnie każdy z was będzie miał inne wyobrażenie, bo przecież domów w Ameryce jest dużo i nie wszystkie są takie same.

Tym miłym akcentem zakończę swoją „Familiadę”. Oczywiście co do kolejności, można by się kłócić, ale z pewnością, wszyscy kojarzycie większość z tych miejsc i rzeczy. Nie będę się więcej rozpisywał, bo mam głęboką nadzieję, że swoim blogiem i podejściem do życia zachęcę wielu z was do podróżowania i resztę zobaczycie już sami. Tylko nie takiego podróżowania w głowie.. takiego na prawdę!

A i pewnie zastanawiacie się gdzie jest zdjęcie taksówki.. No cóż, zdjęcie taksówki wrzucę na funpage, ale jeśli chcieli byście zobaczyć więcej moich fotek z ameryki to zapraszam na istagrama (kosaawf). Może komuś się coś spodoba...














Dobra kończę! Dużo pozytywów w tygodniu i do następnego.. czytania! Piona!





niedziela, 10 listopada 2013

Królowa zima wita Mike!!!

Witam wszystkich spragnionych pozytywnych wrażeń! Tak wiem ostatnio trochę spuściłem z tonu, ale jeśli sam Bóg potrzebuje czasem odpocząć, to ja tym bardziej. Oczywiście nie znaczy to, że przez ostatnie trzy tygodnie nic nie robiłem. Wręcz przeciwnie robiłem bardzo dużo i trochę wam dzisiaj o tym opowiem.


Z ważniejszych wydarzeń jakie miały miejsce, z pewnością nadejście zimy odegra największą rolę w najblizszej przyszłości. Wystarczyły dwa dni i nagle zrobiło się biało. Temperatura spadła do -5 stopni w ciągu dnia i z ciepłej kolorowej jesieni, szybciutko przeskoczyliśmy do następnej pory roku. No cóż w końcu mieszkam teraz trochę bardziej na północ niż do to tej pory, więc zimy muszę spodziewać się trochę wcześniej niż dotychczas.

Pierwszy śnieg spowodował, że z większą intensywnością zacząłem rozglądać się za sprzętem na zimę. Jako, że lubię plątać się po stronach internetowych w poszukiwaniu fajnych, ciekawych rzeczy, udało mi się wyhaczyć ciekawą deskę snowboardową i wiązania. Pozostało mi jeszcze zaopatrzyć się w buty i połowa sprzętu na zimę skompletowana. W przyszłym miesiącu postaram się zająć nartami. Pewnie niektórzy z was pomyślą że powariowałem, ale mieszkając w Calgary i mając do gór zaledwie 100 km, posiadanie deski i nart jest więcej niż obowiązkowe. Zresztą za niedługo zobaczycie o co mi chodzi...

Zostańmy jeszcze trochę przy zimie. W związku z tym że, już niespełna dwa miesiące pozostało do Świąt Bożego Narodzenia, a Rich Canadian Boy leci do Polski postanowiłem, że ten szczególny czas przeżyje w sposób zgoła odmienny niż miało to miejsce w latach poprzednich. W tym roku zabieram deskę, narty i uderzam do Panorama Mountain Village. Myślę, że sześciodoniowe czilando dobrze mi zrobi i wrócę jeszcze bardziej pozytywnie naładowany ! Relację z tej wyprawy na pewno wrzucę na bloga.

Pewnie już zauważyliście, że na każdym kroku podkreślam, jak ważną rolę w moim życiu odegrało 5 lat studiów na AWF Kraków. Nawet teraz, dwa lata po magisterce magia tej uczelni nie gaśnie. Kilka dni temu napisał do mnie kolega, że przyleciał do Calgary bo ma Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim.  Cały czas micha mi się cieszy, bo fajnie jest spotkać znajomą twarz 10 000 km od domu. Teraz czekam na kolejne osoby!

Ostatnią z ważniejszych rzeczy, o której chciałem wspomnieć, jest ciekawa impreza na której byłem. Może nie do końca impreza, a strona internetowa, której to użytkownicy się spotkali. Słyszeliście kiedyś o czymś takim jak couchsurfing? Dla tych którzy nie wiedzą, couchsurfing jest to strona internetowa, dzięki której można zaoferować darmowe zakwaterowanie, albo po prostu poznać interesujących ludzi z całego świata. Bardzo mi się to spodobało i myślę, że w przyszłości będę z tego korzystał.

Wracając jeszcze do tereźniejszości. W niedzielę wybrałem się z Rich Canadian, Źośką i z Olimpijczykiem do Banff, żeby zrelaksować się w gorących źródłach. Miałem dużą chęć zrobić pierwszy film z tego wyjazdu, no ale cóż... padła mi bateria w gopro, więc będę musiał jeszcze z tym zaczekać. Pomimo tego i tak wyjazd mogę zaliczyć do jednego z lepszych. Relaks przez duże „R” i dużo fun’u!

Jak widzicie nudzić jak zwykle się nie nudzę. Cały czas staram się maksymalnie zapełniać harmonogram tak, żeby część mózgu odpowiadającą za wspomnienia zapełnić w 100%!


Pozdrawiam wszystkich bardzo gorącą i zapraszam na kolejnego posta, którego postaram się wrzucić w nadchodzącym tygodniu!