wtorek, 14 stycznia 2014

Z przytupem w nowy rok

Siema wariaty! Dlaczego wariaty? Bo jeżeli dalej chce wam się czytać moje wywody to znaczy, że musicie być nieźle odjechani, oczywiście pozytywnie! Znowu zniknąłem w eterze na kilka tygodni, po prostu czasami muszę się wyciszyć, żeby później móc uderzyć ze zdwojoną siłą! Mam wam kilka rzeczy do opowiedzenia, więc wrzucamy tryb chill out i pozwalamy naszej wyobraźni trochę popracować.

Jakiś czas temu pomyślałem sobie, że nadchodzący rok 2014 może być dla mnie najlepszym rokiem jaki do tej pory przeżyłem. Kto mnie znam to pewnie wie, że te poprzednie wcale złe nie były, wręcz przeciwnie były bardzo pozytywne, ale najbliższy może okazać się wyjątkowym. Pierwsze dwa tygodnie nowego roku tylko potwierdzają moją teorie!

Zacznę od sylwestra. Wyjeżdżając do Kanady zmuszony byłem zostawić rodzinę i przyjaciół, a że zarówno jednych jak i drugich mam wyjątkowych, byłem przez to lekko przybity. Liczyłem jednak, że uda mi się szybko poznać nowych znajomych i przejść przez ten etap w miarę łagodnie. No cóż trochę się przeliczyłem. Po 10 miesiącach w Kanadzie o jej mieszkańcach mogę powiedzieć jedno, że są bardzo mili i uprzejmi ale strasznie zamknięci i niechętnie wpuszczają obcych do swojej grupy znajomych. Dopiero po imprezie sylwestrowej (domówka u Zośki), mogę powiedzieć, że coś ruszyło.  Poznałem bardzo dużo ludzi z przeróżnych zakątków świata i myślę, że z kilkoma na pewno jeszcze nie raz się spotkam.

W trzecim poście poruszyłem temat swoich marzeń. Z biegiem czasu uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nie mam marzeń podróżniczych... Słowo „marzenia” zastąpiłem innym „cele”. Pewnie zastanawiacie się jaka jest różnica? Marzenia często są nieosiągalne, a cele jeżeli tylko będziemy chcieli możemy osiągnąć, tylko od nas zależy czy je zrealizujemy. Poza tym dowiedziałem się, że dostanę nowe pozwolenie na pracę na dwa lata, więc będę miał dużo czasu i pewnie też trochę pieniędzy, żeby zwiedzić miejsca, które mnie interesują. Możecie mi wierzyć lub nie, ale będąc w Kanadzie będzie to na pewno dużo łatwiejsze.

Jak już pewnie zauważyliście nadpobudliwy ze mnie chłopak, który ma duży problem z ustaniem w miejscu. Niedawno znalazłem kolejny sposób na przyjemne wyładowanie energii. Jako że jesteśmy niedaleko koła podbiegunowego, to z niedoborem mrozu nie mamy problemów. A jak mróz to i lód, a jak lód to oczywiście łyżwy. W Calgary jest kilka lodowisk w większości darmowych, więc jest się gdzie poślizgać. Jak dotąd lodowisko odwiedziłem dwa razy i póki co gleby nie zaliczyłem także jest ok!

Teraz uwaga! Nie chciał bym nikogo zdołować, więc informuję, że następny akapit poświęcony będzie mojej ostatniej wyprawie na narty, także wszystkie osoby cierpiące głód śniegu i snowboardu lub narciarstwa proszę o dokładne zastanowienie się, czy aby na pewno, chcą zapoznać się z jego treścią!

Zacznę od liczb... jak podaje oficjalna strona ośrodka Lake Louise w ostatnim tygodniu spadło tam 79 cm świeżego puchu, a ogólna grubość pokrywy śnieżnej wynosi obecnie 157 cm! Czytając tą informację wiedziałem, że te narty będą różnić się od tych dotychczasowych.. Dobrze nie wyjechaliśmy kolejką do góry a Rodzyna na dzień dobry przewiózł nas po takim śniegu, że na odcinku 500 metrów zaliczyłem z 20 gleb! W sumie przez cały dzień uzbierało się ich gdzieś 40, z czego trzy razy kończyły się saltem, a dwa czołowym spotkaniem z drzewem! Pomimo tego, że na koniec dnia czułem chyba każdy mięsień, miałem obitą rękę i biodro, to śmiało mogę ten wyjazd narciarski uznać za najlepszy jaki do tej pory miałem okazję przeżyć. Słowo „przeżyć” nie jest tu przypadkowe...

Podsumowując. Rok 2014 zaczynam od +10 do zadowolenia z życia. Świadomy tego, że mam los we własnych rękach i mogę z nim zrobić co tylko zechce, nie pozostaje mi nic innego jak z pozytywem czekać na to co przyniesie jutro. Cieszy mnie to, że typowe negatywne polskie cechy takie jak narzekanie, pesymizm, brak wiary i pewności siebie, zostają sukcesywnie wypierane przez swoje przeciwieństwa i z uśmiechem mogę rozpoczynać każdy nowy dzień!


Takim oto sposobem dojechaliśmy do końca kolejnego postu. Dzięki za wspólnie spędzonych kilka ostatnich minut! Możecie już otworzyć oczy. Mam nadzieję, że przynajmniej u kilkoro z was pojawił się uśmiech na twarzy. Strzała i do następnego!