
Przenieśmy się jednak, szybko do teraźniejszości. Napisałem 'jak wróce do Calgary', więc gdzie ja w ogóle jestem. Spróbujcie wyorbazić sobie taką sytuacje. Zamykacie oczy a w myślach pojawiają się obrazy miejsc w których chcielibyście właśnie być. Otwieracie je po chwili i.. te obrazy nie znikają, dalej je widzicie, tylko że tym razem na żywo!
Ja tak mam od czterech dni, zamykam oczy i widzę nowe miejsca. Widzę je w myślach a później na żywo! Wspólnie z Siarą i RCB uderzyliśmy na podbój Ameryki! Jako przedstawiciele pokolenia wychowanego na amerykańskich filmch i serialach, postanowiliśmy odwiedzić kilka kultowych zakątków, tegoż niesamowitego kraju. Zaczęliśmy od Las Vegas. miasta hazardu, imprez, mówiąc krótko świątyni dolara. Pierwsze BOOM przeżyłem zaraz po wylądowaniu. Dobrze nie wyszliśmy z samolotu a tam w terminalu z 20 maszyn do gry, w następnym budynku chyba z 200! Trzeba mieć niezłe ciśnienie żeby prosto z samolotu rzucić się na maszynę! Z drugiej strony jak ktoś ma farta może bardzo szybko odrobić sobie bilet lotniczy. Albo nawet całe wakacje!


tv, pewnie nawet kilka razy, Ale możliwość czilanda w takim miejscu z takimi widokami i w takiej atmosferze jest wiecej niż mistrzowska! Po takim dniu, człowiek docenia to co posiada i jeszcze bardziej utwierdza się w przekonaniu, że dobrze ma to życie pokolorowane...
Po powrocie do hotelu próbowaliśmy jeszcze ruszyć na imprezy. Zmęczenie materiału w połączeniu z niezbyt dużym ruchem na mieście sprawił, że szybko wróciliśmy do hotelu. No cóż wiek już nie ten i człowiek potrzebuje więcej odpoczynku niż kiedyś. Poza tym dzisiaj (05.08) mamy do przejechania 450 km, bo przenosimy się do Miasta Aniołów czyli Los Angeles!
Dobra kończę na dzisiaj. Wyjeżdzamy powoli z pustyni i zaczynają się dobre widoki! W powietrzu czuć już zapach oceanu! Trzymajcie się i do usłyszenia! Wysoka piątka!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz