Wy też tak macie?
Jedziecie gdzieś wypocząć, a wracacie dwa razy bardziej zmęczeni? Ale to chyba
znaczy, że było spoko i dużo się działo. Ja tak mam zawsze, ale akurat mi to
się podoba.
Witam! Pomimo
dużego zmęczenia, które mnie ogarnia, postanowiłem popracować coś nad nowym
postem i zaprezentować Wam jeden ze sposobów relaksu w Kanadzie. Relaksu przez
duże „R”, bo oprócz tego, że odpoczęło moje ciało, to też psychicznie mocno się
odprężyłem.
W ten weekend
wybraliśmy się dosyć daleko, bo do oddalonego o ok. 350 km i znajdującego się w
innej prowincji (British Columbia) Whiteswan Lake. Jest to region słynący z
dzikich gorących źródeł, położonych tuż przy górskiej rzece, co niewątpliwie
dodaje uroku temu niezwykłemu miejscu. Dobra, ale może zacznę od początku...
Jako że każda
wyprawa kosztuje, to jeszcze w sobotę rano razem z Rich-canadian-boyem uderzyliśmy
na kilka godzin do pracy. Pięć godzinek w miłej atmosferze i w zasadzie na
wycieczkę zarobione, więc można było jechać. Po drodze odebraliśmy jeszcze Chudiniego
i w trzech ruszyliśmy uskuteczniać weekendowe „czilando”!
Pomimo tego, że z reguły w Kanadzie wszędzie jest daleko, to jednak podróże samochodem tutaj, a w
Polsce zupełnie się od siebie różnią. Pamiętam jak będąc w Polszy zawsze
strasznie męczyły mnie dalekie wyjazdy. Droga dłużyła się i dłużyła. Tu
natomiast jak gdzieś jadę, czy jest to 100 km. czy 400, zawsze szybko leci czas.
Zapewne duży wpływ na to mają otaczające mnie widoki. Głowa lata mi dookoła,
szczena opada i tylko powtarzam jak papuga „ale tu jest pięknie!”. Oczywiście
miłe towarzystwo i od czasu do czasu delikatny drin też robią swoje...
Jadąc tak, w
lajtowej atmosferze, z pieśnią na ustach, po czterech godzinach byliśmy na
miejscu. Szybka podmianka spodenek, ręcznik do ręki, radio na bark i ruszyliśmy
w stronę upragnionej wegety! Musieliśmy jeszcze zejść jakieś 200 m. do rzeki,
po czym mogliśmy się oddać słodkiemu lenistwu, kładąc się w gorącym źródle. W
związku z dużym zmęczeniem jakie mnie ogarnęło, po około dziesieciu minutach
już spałem.. Albo bardziej drzemałem, bo było tam kilka osób, więc nie chciałem
uraczyć ich swoim chrapaniem. Jeśli miał bym określić poziom relaksu którego
zaznałem, to myślę, że dyszka z dużym plusem. Dawno nie byłem tak „wyczilowany”.
Istna poezja co by tu dużo mówić! Jak się ściemniło ludzie odpalili świeczki i
poustawiali je na skałach, także full romantic, dobre miejsce na miły wieczór
we dwoje. Nas było trzech, więc z racji tego, że wieczór we dwoje odpadał, po
trzech godzinach wylegiwania w gorącej wodzie, rozpczęliśmy ewakuacje. Oj
ciężko było się zebrać. Dobrze, że Rich-canadian je dużo kurczaka i ryżu i nas stamtąd wytargał, bo obawiam się że sami z chudinim byśmy sobie nie poradzili.
Po krótkiej walce
ze zmęczeniem i odnalezieniu wszystkich swoich rzeczy w ciemności, ruszyliśmy do
pobliskiego Invermere, żeby znaleźć jakiś nocleg. Na szczęście już w pierwszym
motelu mieli dla nas pokój i po krótkim ogarnięciu uderzyliśmy w miasto. Miasto
to chyba za dużo powiedziane, ale knajpę z dance florem znaleźliśmy. Tylko z
racji okresu (poza sezonem) z ludźmi było słabo. Dlatego też posiedzieliśmy z
dwie godziny i wróciliśmy do pokoju. Rozwalił mnie DJ, który wczuwał się na
konsoli jakby grał dla tysięcy, a na parkiecie nie było nikogo.. no cóż
pasjonata!
Rano, po szybkim
śniadaniu i doprowadzeniu się do stanu używalności, spakowaliśmy rzeczy i
udaliśmy się z powrotem do Calgary. Jeszcze z ciekawostek i niezwykłych
sytuacji. Jadąc do sklepu po jedzenie, w środku miasteczka „pasły” się
sarny i jelenie. To tak, żeby zobrazować wam jaka ta Kanada jest dzika i jak potrafi
współgrać z naturą. Do Invermere jeszcze na pewno zawitam, bo
niedaleko znajduje się jeden z lepszych ośrodków narciarskich Panorama. Także w
zimie tam jestem!
Jak widzicie cały
czas jesteśmy na obrotach, nie zwalniamy tempa. Śmiało mogę stwierdzić, że moją
wizę work&travel wykorzystuję w stu procentach. Dzięki temu mogę Wam trochę
przybliżyć ten niezwykły kraj i zachęcić do odwiedzenia. Dzisiaj mam wolne,
więc zawijam się relaksować po weekendowym „wypoczynku”. Wysoka piątka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz