poniedziałek, 21 października 2013

Pozytywne nakręcenie!

Siema! W tym tygodniu miałem nic nie pisać... ale się rozmyśliłem. Postanowiliśmy z Rich-canadian-boyem, że trochę odpoczniemy, bo zgodzicie się ze mną (jeśli śledzicie mojego bloga), że ostatnio lecimy na dużej intensywności. W związku z tym, że planowaliśmy trochę „poczilałtować”, pisanie kolejnego posta byłoby bez sensu. Jednak i w takich okolicznościach, coś się jednak urodziło.

Doszedłem do wniosku, że możecie być ciekawi jak wygląda mój dzień na relaksie. Poprzednie posty mogły was zmęczyć, dlatego dzisiaj się trochę wylajtujemy. Cóż, nawet takie dwa konie jak my, muszą od czasu do czasu się zregenerować. Wiele osób pyta mnie skąd u mnie tyle pozytywnej energii. Pokażę Wam dzisiaj, jak ją w sobie wyzwalam.


Zacznę trochę od wspominek. Przypomina mi się jak będąc na studiach, wegetowaliśmy po zajęciach(czasem w trakcie) z moim współlokatorem Tomeczkiem, oglądając „Pierwszą miłość”. Dlaczego o tym piszę? Bo od tamtego czasu mój sposób na relaks i ja sam delikatnie się zmienił. A mówią, że ludzie się nie zmieniają..

Widok z Nose Hill Park
W związku z tym, że są jeszcze we mnie jakieś pozostałości po studyjnym czilowaniu, dzień zacząłem od włączenia kompa, a co za tym idzie i Skype. Te dwie czynności sprawiły, że z łóżka zebrałem się dopiero o 14. Szybkie ogarnięcie, śniadanie mistrzów(trzy jajka na twardo z majonezem i bułka z masłem...) i byłem gotowy do działania. Doszliśmy do wniosku, że trzeba dzień ratować, więc poszliśmy pobiegać. Nazwałbym to raczej marszo-biegiem, z przewagą na "marszo". Powiedzmy, że była to rozgrzewka przed następnym naszym ruchem, jakim była siłka. Jak na fit chłopaków przystało, klata i brzuch musi być zrobiony.  Żeby utrzymać wysoki poziom zadowolenia, kolejnym miejscem, do którego skierowaliśmy nasze kroki było centrum handlowe. Nie ma chyba osoby, która nie lubi chodzić na zakupy, szczególnie jak masz świadomość, że kupno jakiejś pierdoły zbytnio nie nadszarpnie Twojego budżetu. Udało mi się wyhaczyć kurtałę na zimę, co wlało jeszcze większy pozytyw w moje serce.

cresent heights
Zawsze jak mam wysoki poziom zadowolenia z życia, uwielbiam siadać w jakimś fajnym miejscu , z dobrym widokiem, klimatyczną muzą i przypominać sobie ciekawe momenty ze swojego życia. A trochę się ich już nazbierało. Mam to szczęście, że otacza mnie mnóstwo ciekawych ludzi, także o zwariowane momenty nie trudno. W Calgary klimatycznych miejsc  jest bardzo dużo. My akurat wybraliśmy Nose Hill Park, a wracając do domu, zatrzymaliśmy się na chwilę, na pobliskim wzgórzu (Cresent Heights), popatrzeć na downtown.

Rich-canadian-boy i nasza najnowsza zabawka.
Żeby relaks był perfekcyjny, na koniec dnia zafundowałem sobie poezje smaków, czyli lody i pistacje. Po takiej jednodniowej sesji budowania swojego nastroju, mogę śmiało stwierdzić, że przyszły tydzień będzie pozytywny, a co za tym idzie, szybko zleci do soboty.

Aaa nie napisałem Wam jeszcze jednego. Chyba najważniejszego. Kupiliśmy z Rich-canadian-boyem kamerkę Go-Pro. Rozwijam się, jak zrealizuje swoje filmowe plany, to możecie być pewni, że będzie się działo! Także trzymajcie kciuki, żebym znów pokonał prokrastynacje!


Pozdrawiam i życzę dużo uśmiechu w nadchodzącym tygodniu!  

1 komentarz: