Siema wariaty!
Dlaczego wariaty? Bo jeżeli dalej chce wam się czytać moje wywody to znaczy, że
musicie być nieźle odjechani, oczywiście pozytywnie! Znowu zniknąłem w eterze
na kilka tygodni, po prostu czasami muszę się wyciszyć, żeby później móc uderzyć
ze zdwojoną siłą! Mam wam kilka rzeczy do opowiedzenia, więc wrzucamy tryb
chill out i pozwalamy naszej wyobraźni trochę popracować.
Jakiś czas temu
pomyślałem sobie, że nadchodzący rok 2014 może być dla mnie najlepszym rokiem
jaki do tej pory przeżyłem. Kto mnie znam to pewnie wie, że te poprzednie wcale
złe nie były, wręcz przeciwnie były bardzo pozytywne, ale najbliższy może
okazać się wyjątkowym. Pierwsze dwa tygodnie nowego roku tylko potwierdzają
moją teorie!


Jak już pewnie
zauważyliście nadpobudliwy ze mnie chłopak, który ma duży problem z ustaniem w
miejscu. Niedawno znalazłem kolejny sposób na przyjemne wyładowanie energii.
Jako że jesteśmy niedaleko koła podbiegunowego, to z niedoborem mrozu nie mamy
problemów. A jak mróz to i lód, a jak lód to oczywiście łyżwy. W Calgary jest
kilka lodowisk w większości darmowych, więc jest się gdzie poślizgać. Jak dotąd
lodowisko odwiedziłem dwa razy i póki co gleby nie zaliczyłem także jest ok!
Teraz uwaga! Nie
chciał bym nikogo zdołować, więc informuję, że następny akapit poświęcony
będzie mojej ostatniej wyprawie na narty, także wszystkie osoby cierpiące głód śniegu i snowboardu lub narciarstwa proszę o dokładne zastanowienie się, czy
aby na pewno, chcą zapoznać się z jego treścią!
Zacznę od
liczb... jak podaje oficjalna strona ośrodka Lake Louise w ostatnim tygodniu
spadło tam 79 cm świeżego puchu, a ogólna grubość pokrywy śnieżnej wynosi
obecnie 157 cm! Czytając tą informację wiedziałem, że te narty będą różnić się od tych
dotychczasowych.. Dobrze nie wyjechaliśmy kolejką do góry a Rodzyna na dzień
dobry przewiózł nas po takim śniegu, że na odcinku 500 metrów zaliczyłem z 20
gleb! W sumie przez cały dzień uzbierało się ich gdzieś 40, z czego trzy razy kończyły się saltem, a
dwa czołowym spotkaniem z drzewem! Pomimo tego, że na koniec dnia czułem chyba
każdy mięsień, miałem obitą rękę i biodro, to śmiało mogę ten wyjazd narciarski
uznać za najlepszy jaki do tej pory miałem okazję przeżyć. Słowo „przeżyć” nie
jest tu przypadkowe...

Takim oto
sposobem dojechaliśmy do końca kolejnego postu. Dzięki za wspólnie spędzonych
kilka ostatnich minut! Możecie już otworzyć oczy. Mam nadzieję, że przynajmniej
u kilkoro z was pojawił się uśmiech na twarzy. Strzała i do następnego!
Natrafilam na twoj blog stosunkowo niedawno, poniewaz szukalam opinii o zyciu w Calgary i musze sie szybko decydowac na wyjazd..
OdpowiedzUsuńCzy naprawde tak ciezko jesi chodzi o nawiazywanie znajomosci? Mieszkalam juz wczesniej w Kanadzie, a dokladniej w MTL i z tym bylo akurat ok. Ludzie sa bardzo otwarci, przyjaznie nastawieni i szybko zawiazuja sie przyjaznie.
Czy w calgary jest duzo Polakow?
Z gory dzieki za info
Stella W dostałaś wiadomość ode mnie?
Usuń